W pośpiechu wypakowuję książki przyniesione z biblioteki. Na czytanie zostały mi... Trzy godziny. Wpatruję się w tytuły i błyskawicznie podejmuję decyzję. "Kochani, dlaczego się poddaliście". W końcu to na nią czekam już od miesiąca.
Główną bohaterką powieści jest nastoletnia Laurel, która właśnie straciła siostrę; siostrę, którą uważała za ideał i która była jej jedyną ostoją na świecie. Pretekstem do znalezienia sposobu na poradzenie sobie z bólem i tęsknotą okazuje się być praca domowa z angielskiego. Zgodnie z poleceniem nauczycielki Laurel zaczyna pisać listy do znanych zmarłych osób. Kurt Cobain, Janis Joplin, Amy Winehouse i River Phoenix stają się jej najlepszymi powiernikami.
Chodzę po domu z książką pod pachą. Na chwilę siadam do czytania, ale zaraz znowu się podrywam. Choć za oknem, ku mojej radości, ciągle jest słonecznie, ta książka wzbudza we mnie zdecydowanie zbyt letnie odczucia.
Miałam spore oczekiwania, co do tej pozycji, jednak nie porwała mnie ona od pierwszych stron. Pomyślałam, że jest całkiem w porządku i miło spędzę przy niej czas, ale spodziewałam się czegoś bardziej poruszającego, skoro sam opis powieści informuje nas o obecności śmierci i poszukiwaniu odpowiedzi. Początek to uproszczona historia nastolatki, jakich są tysiące. Nie chciałam następnego czytadła, ale pokonywałam kolejne strony z nadzieją na odnalezienie czegoś wartościowego.
Zapada zmrok, siedzę na balkonie, a obok mnie stoi kubek gorącej czekolady. Szczelniej otulam się kocem i przyglądam się pięknej okładce książki. A treść... Hmm... Treść. Wystarczy jedno zdanie: pierwszy wrześniowy wieczór spędzam przy Avie Dellairze i nie żałuję.
Pomysł przedstawienia historii poprzez listy zauroczył mnie od samego początku, szczególnie z powodu ich adresatów. Uwielbiam Amy, Nirvanę, bo coś fascynującego i niebezpiecznie pociągającego jest w gwiazdach, które płoną tak mocno, że aż same się spalają. Są tak zupełnie różne i tragiczne, że idea urozmaicenia nimi powieści Young Adult bardzo mnie zaciekawiła. Jednak nie została ona do końca wykorzystana, bo przez pierwszą połowę książki, adresaci listów są w dalekim tle.
Zrekompensowała mi to jednak główna fabuła, a konkretnie ukazanie relacji sióstr, które mocno się kochają, a jednak zawsze błyszczy tylko jedna z nich.
Jeśli natomiast chodzi o styl pisania, to Ava Dellaira w żaden sposób mnie nie urzekła, a wrażenie, które pozostawia we mnie ten element jej pióra są zupełnie neutralne.
Dobiega północ, a ja pełna emocji wertuję kolejne strony. Tak, wreszcie znalazłam to, czego chciałam. Wreszcie widzę to pełne cierpienia pytanie Laurel: "kochani, dlaczego się poddaliście?"...
Nie będę ukrywać, że moimi ulubionymi bohaterami tej powieści są adresaci listów. Jednak również główna bohaterka okazała się mniej irytująca, niż to zazwyczaj bywa. Tylko w części sprawdziły się na niej mój przepis ;)
Podoba mi się w tej książce to, że autorka pokazuje ludzi takich, jacy naprawdę są — niepewni siebie, poszukujący własnej tożsamości i pragnący akceptacji za wszelką cenę. "Ludzie nie są idealni, bo obawiają się być sobą" — to według mnie główne przesłanie utworu. Porusza on bowiem wiele ważnych i aktualnych problemów w nieco inny sposób, niż ten, którym mamy do czynienia w mediach.
Bohaterowie są po prostu młodymi ludźmi, którzy popełniają błędy.
"Zamykam książkę i odkładam ją na półkę. "Podobało mi się" — myślę — "Mimo tych wszystkich minusów, cieszę się, że ją przeczytałam". I to chyba najlepsze podsumowanie debiutu Avy Dellairy.
"Kochani, dlaczego się poddaliście" dość wyraźnie wpisuje się w granicę gatunku Young Adult, jednocześnie je przekraczając. Tę książkę polecam wszystkim fanom powieści młodzieżowych, obyczajowych, jak również fanom rocka, którzy nie przeszkadza "nastoletniość" książki. Uważam, że jest to zdecydowanie pozycja warta uwagi, bo choć czyta się ją szybko, w naszych umysłach zostaje na dłużej.
Moja ocena: 8/10